Z Przemyśla w Bieszczady na rowerze dla zwierząt

„Kochani jesteśmy w czarnej dziurze i stan naszego konta jest krytyczny. Rachunki nas gonią, a zwierząt przybywa…”

Takim wpisem przywitali się na swoim funpage’u wolontariusze Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt NADZIEJA z Przemyśla pod koniec maja. 

NADZIEJA działa na terenie Przemyśla, reszty Podkarpacia, a nawet i w innych województwach od kilu lat. Mają tylko jedną misję: to ratowanie zwierząt. Tylko czy aż? W ich wypadku sformułowanie: „ratowanie zwierząt” to najczystsza prawda. Nie zarabiają na swojej działalności ani złotówki. Jeżdżą do psów uwięzionych na łańcuchach, uwalniając zagłodzone i często bardzo źle traktowane zwierzęta z niewoli. Edukują, informują, pomagają w utrzymaniu zwierząt, opiekują się porzuconymi i organizują im adopcje. Leczą i organizują domy tymczasowe dla pokrzywdzonych przez los zwierząt. Wszystko robią w ramach wolontariatu, poza godzinami swojej pracy, a utrzymują się tylko ze zbiórek publicznych…I tu niestety zaczynają się problemy, bo tych pieniędzy wciąż brakuje.

Aby wesprzeć NADZIEJĘ i zwrócić uwagę na ich działalność przemyślanin, Artur Martyniak wybrał się w dość wymagająca trasę rowerową z Przemyśla do Zatwarnicy w Bieszczadach.

Ubrany w koszulkę z logo stowarzyszenia NADZIEJA zachęca wszystkich do ich wsparcia. Misja jest o tyle wyjątkowa, że Artur na co dzień nie jest sportowcem i nie jeździ wyczynowo na rowerze.

Jego poczynania w trasie można śledzić na profilu stowarzyszenia, a link do zbiórki znajdziecie TUTAJ. Pamiętajcie, że liczą się nawet najmniejsze kwoty!

Trzymajcie kciuki i mu kibicujcie oraz w ramach tego kibicowania wesprzyjcie nasza zbiórkę. W ten sposób Artur chce naszym zwierzakom dozbierać do faktur. Dziękujemy…- zachęcają wolontariusze z NADZIEI.