Do tragedii doszło pod koniec września 2020 r. w jednym z mieszkań w Przemyślu. Tego dnia 12-letni Kamil odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymona. W jego mieszkaniu były dwa psy. W pewnym momencie Kamil został zaatakowany przez jednego lub oba psy. Poszkodowany został także 11-letni Szymek próbujący bronić zaatakowanego kolegę. Okazało się, że Mariusz S. nie miał wymaganego pozwolenia na hodowlę psów tej rasy, która uznana jest za agresywną i niebezpieczną. Prokuratura ustaliła na podstawie opinii biegłej behawiorystki, że S. nie zapewnił psom warunków bezpiecznego bytowania ani nie zabezpieczył dzieci i innych osób przed dostępem do tych zwierząt. W wyniku ataku psa Kamil doznał głębokich ran szyi, twarzy i klatki piersiowej, miał też złamaną rękę. Natomiast rany Szymka nie zagrażały jego życiu.
CZYTAJ TAKŻE: Co się stanie z drzewami w przemyskim Rynku podczas rewitalizacji?
Kamil zmarł w szpitalu
Kamil trafił najpierw do szpitala w Przemyślu, potem został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie zmarł kilka dni później. Prokuratura oskarżyła Mariusza S. o narażenie małoletnich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślne spowodowanie śmierci jednego z nich - 12-letniego Kamila. Kodeks karny przewiduje za to karę do 5 lat więzienia.
Mariusz S. ani w czasie śledztwa ani w czasie procesu nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Utrzymywał, że nie miał świadomości, iż jego psy mogłyby komuś zrobić krzywdę, a do tragedii doszło wskutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń. Podkreślał, że bardzo żałuje tego co się stało. Podobnie w mowie końcowej utrzymywał obrońca oskarżonego, wskazując na "splot wydarzeń" jako na winnego.
Sąd uznał Mariusza S. za winnego
Sąd uznał Mariusza S. za winnego w zakresie zarówno narażenia Szymona i Kamila na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, jak i nieumyślnego spowodowania śmierci Kamila i wymierzył mu karę 3 lat więzienia. Sędzia Tomasz Kuźma, uzasadniając orzeczenie podkreślił, że nie zgadza się z obroną, jakoby za tragedię odpowiedzialny był splot wydarzeń.
- Sytuacja była wyjątkowa i dlatego oskarżony, jako właściciel psów i osoba dorosła, powinien zachować w niej wyjątkowe środki ostrożności. Tymczasem oskarżony dopuścił do tego, że 11-latek mógł swobodnie wejść do mieszkania, gdzie były dwa psy i nie było nikogo i to wraz z kolegą – mówił sędzia.
Zauważył też, że nieprawdą jest, jak mówił oskarżony, że nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, a jego psy były zawsze przyjazne. Wspomniał tu o pogryzieniu przez jednego z psów partnerki Mariusza S., a także o zeznaniach Szymona (syn partnerki Mariusza S.), z których wynikało, że gdy Kamil był u niego w domu wcześniej, pod obecność dorosłych, psy zachowywały się wobec niego nieprzyjaźnie i konieczne było nałożenie im kagańców.
Sąd wymierzając karę Mariuszowi S. wziął pod uwagę zarówno to, że mężczyzna był już w przeszłości karany i nadal nie przestrzegał prawa trzymając groźne psy bez pozwolenia, ale także to, że oskarżony wyraził skruchę i przeprosił za to co się stało. S. ma także zapłacić nawiązkę dla Szymona w wysokości 3 tys. złotych za obrażenia, jakich doznał chłopiec, oraz nawiązkę 50 tys. zł matce Kamila. Wyrok jest nieprawomocny