„Na początku był chaos” – pisał Jan Parandowski w micie o stworzeniu świata. To zdanie doskonale pasuje do sytuacji w Przemyślu po 24 lutego.
Wtedy to spokojne, niewielkie, bo zaledwie 60-tysięczne miasto położone 10 km od granicy z Ukrainą nagle stanęło przed wyzwaniem, jakie nie śniło się chyba nikomu.
Reakcja mieszkańców Przemyśla była niesamowita, każdy pomagał jak tylko mógł. To mieszkańcy Przemyśla od pierwszych godzin wojny, od pierwszych pociągów z Kijowa czy Lwowa zapraszali uchodźców pod swój dach, oferując noclegi, wyżywienie i spokojny kąt. To tutaj narodziło się zjawisko, które następnie z wypiekami na twarzy komentowano na całym świecie: „W Polsce nie ma obozów dla uchodźców. Polacy po prostu goszczą uchodźców w swoich domach!”. Niepozorny Przemyśl? Teraz już chyba nikt tak nie mówi o tym mieście.
Ponad miesiąc od wydarzeń, które wtedy przywoływały skojarzenia chaosu, możemy już spokojnie powiedzieć, że teraz sytuacja jest opanowana. Wielu wolontariuszy, którzy w pierwszych dniach pełnili funkcję plastra na ranę, których jedynym celem było nieść pomoc, zostało zastąpionych profesjonalistami. Do Przemyśla przyjechało mnóstwo światowych organizacji humanitarnych. Z chaosu powstała światowa stolica wolontariatu. Jak dziś tę sytuację postrzega Wojciech Bakun?
WB: Od samego początku zorganizowaliśmy się bardzo dobrze, nie tylko mając na myśli struktury urzędowe, ale przede wszystkim jako przemyślanie od samego początku zorganizowaliśmy się rewelacyjnie. Funkcją miasta w pewnym momencie było tylko to, żeby dobrze zarządzać tym potokiem pomocy płynącej od mieszkańców i różnego rodzaju organizacji, które się do nas zgłaszały. Robiliśmy to jak najlepiej potrafiliśmy, ale chcę przede wszystkim zaznaczyć, że pomoc wolontariuszy, mieszkańców Przemyśla Rad Rodziców, szkół, nauczycieli, stowarzyszeń z terenu miasta była gigantyczna. I cała ta działalność została bardzo pozytywnie odebrana na całym świecie. Powiem zupełnie szczerze, że podczas rozmowy telefonicznej z premierem Mateuszem Morawieckim usłyszałem wiele słów uznania dla społeczności Przemyśla za to, że jesteśmy taką „jasna gwiazdą” promującą całą Polskę pod kątem tego jak powinno się opiekować uchodźcami. Obrazki Przemyśla poszły w telewizjach na całym świecie i ten obraz Polski nieprzyjaznej uchodźcom jest już obecnie całkowicie wymazany.
Nie tylko obraz Polaków, ale przede wszystkim obraz Przemyślan w stosunku do Ukraińców uległ pozytywnej zmianie.
WB: Zmianie uległa cała ta narracja, która od lat była tworzona na temat Przemyśla, jako miasta nietolerancyjnego, anty-ukraińskiego, czy w ogóle zaściankowego. Zmieniliśmy to o 180 stopni. Nie mówię tego, jako prezydent miasta po to, żeby chwalić swoje miasto, ale rozmawiałem z największymi organizacjami humanitarnymi na całym świecie, z WHO czy ONZ-em. Przedstawicielka tej ostatniej organizacji odpowiedzialnej za kryzysy uchodźcze powiedziała mi wprost, że pracuje już 17 lat w tej organizacji i brała udział w akcjach pomocowych przy kryzysach uchodźczych na całym świecie i takiej akcji, jaką zrobiliśmy w Przemyślu, nie widziała jeszcze w żadnym miejscu na świecie. I to musimy zapamiętać, tym też musimy się chwalić, bo nie tylko nie jesteśmy miastem nietolerancyjnym, ale jesteśmy miastem wyjątkowo tolerancyjnym, „centrum świata” i z całą pewnością „światową stolicą wolontariatu”.
Przemyśl w tej chwili jest na ustach całego świata. „Centrum świata”, czy „światowa stolica wolontariatu” to najczęściej spotykane na całym świecie określenia obrazujące to, co się dzieje w tym niewielkim, nadsańskim mieście obecnie. O ile na początku to sami przemyślanie stawili czoła wyzwaniu jakim był tak gwałtowny i ogromny napływ uchodźców, tak bardzo szybko zaczęli tu zjeżdżać wolontariusze z całej Polski i ze świata. Obecnie na ulicach Przemyśla można usłyszeć najbardziej egzotyczne języki. Takiej sytuacji nie mieliśmy chyba w Przemyślu nigdy.
WB: Pół świata zjechało do Przemyśla po to, by wziąć udział w tym wielki dziele pomocy jakie tutaj w Przemyślu powstało. Z nami w naszych punktach pracują wolontariusze z całego świata. Z Japonii, Brazylii, USA, z całej Europy, ze Szwecji z Norwegii i świetnie się tutaj czują. My tworzymy teraz taką międzynarodową społeczność. To są niesamowite obrazki, które na co dzień widzimy: np. policjantów, którzy jedzą potrawy serwowane nam przez Sikhów, ludzi pochodzących z Indii, którzy przyjechali do nas z Wielkiej Brytanii i gotują nam fantastyczne indyjskie potrawy. Gościliśmy też grupę Hiszpanów, którzy na co dzień serwowali swoją tradycyjną potrawę narodową – paellę, parę dni później Włosi robili makaron, w międzyczasie Niemcy częstowali swoimi kiełbaskami. To jest coś niesamowitego! Przy dworcu PKP spotkałem pewnego dnia Duńczyków, którzy przyjechali do nas food truckiem i przywieźli z sobą 4 tysiące burgerów z mięsem szarpanym. Bardzo szybko też przyjechała do Przemyśla organizacja z USA, World Central Kitchen. Amerykanie dołączyli do nas w bardzo newralgicznym momencie, kiedy ilość posiłków wydawanych codziennie była gigantyczna. Oni bardzo szybko zorganizowali się z naszymi przemyskimi restauratorami i natychmiast byli w stanie zapewnić wyżywienie kilkudziesięciu tysiącom potrzebujących osób na dobę. World Central Kitchen może zostać z nami na dłużej, na tyle, na ile będą tu potrzebni, a dzięki największej na świecie kuchni polowej, jaka powstała w naszym mieście jesteśmy pewni, że żadna z potrzebujących osób nie będzie tu głodna.
Jestem niesamowicie wdzięczny wszystkim mieszkańcom Przemyśla, restauratorom, szkołom, kołom gospodyń wiejskich, które na samym początku bezinteresownie dostarczały nam ogromne ilości posiłków. Teraz przekazujemy niektóre obszary działalności profesjonalistom. Oni mają na to środki, fundatorów i wolontariuszy.
Nie tylko kwestia posiłków została usystematyzowana. Bardzo ważną kwestią jest również bezpieczeństwo uchodźców, którzy z Przemyśla udają się w dalszą podróż do innych miast Polski czy Europy. Z parkingu przy Centrum Pomocy Humanitarnej zniknęli prywatni kierowcy stojący z odręcznie wykonaną tekturową tabliczką informującą o celu podróży i chęci zabrania uchodźców w taką podróż. Teraz rejestracją przewoźników oraz osób udających się w podróż zajmują się fachowcy.
WB: Ta działalność prowadzona jest na zlecenie miasta. Ten system ma za zadanie zabezpieczać osoby udające się w podróż. O nim się już dużo mówi też po stronie ukraińskiej. Wiele razy już spotkałem się z taką sytuacją, że osoby, które przybywają do Przemyśla, wysiadają z autobusów, czy pociągów na dworcu PKP, nie myślą od razu o kontynuowaniu swojej podróży, tylko deklarują, że chcą się zarejestrować na Tesco przy ul. Lwowskiej, co udowadnia, że to, co udało się nam tu stworzyć jest wartościowe, bo te osoby czują się bezpiecznie. Jeżeli ktoś zabiera je autobusem w jakieś miejsce w Polsce czy na świecie, to jako kierowca też jest rejestrowany i sprawdzany i pod koniec każdego dnia wiemy który uchodźca z jakim kierowcą pojechał w jakie miejsce.
W szczycie tej kryzysowej sytuacji Przemyśl przyjmował nawet 50 tysięcy uchodźców na dobę. Obecnie przyjeżdża ich sześciokrotnie mniej. Punkty noclegowe w szkołach przemyskich zostały wygaszone, ale jak podkreśla prezydent Przemyśla, miasto jest w dalszym ciągu przygotowane na 50-60 tysięcy. W Centrum Pomocy Humanitarnej przy ul. Lwowskiej jest ponad 2 tysiące miejsc noclegowych.
WB: Teraz skupiamy się na tym w jaki sposób mądrze udzielać tej pomocy, bo wciąż mamy świadomość, że ten kryzys z którym mamy do czynienia to nie jest sprint, tylko maraton, dlatego musimy pewne obszary naszej działalności powierzyć profesjonalistom. Na obecną chwile obserwujemy rozluźnienie, jest zdecydowanie spokojniej, ale nasze procedury w dalszym ciągu są przygotowane na przyjęcie 50-60 tysięcy uchodźców. Cały czas jesteśmy w pełnej gotowości, bo jeżeli np. doszłoby do wygaszenia konfliktu, czego wszystkim nam serdecznie życzę, to będziemy mieć ruch powrotny, więc przez wiele miesięcy nam jeszcze pracy nie braknie.
Do ogromnego magazynu w Centrum Pomocy Humanitarnej przy ul. Lwowskiej w Przemyślu regularnie przyjeżdżają tiry z darami z całego świata. Stąd też wysyłana jest pomoc humanitarna za wschodnią granicę, do miast i miejscowości ukraińskich, które najbardziej jej potrzebują. Ta pomoc jest warta miliony. Aby uniknąć prób oszustwa i nieuczciwości, której podczas wojny nie brakuje, prezydent Przemyśla osobiście koordynuje tę akcję.
WB: Tam gdzie jest kryzys, wojna, tam zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował na tej sytuacji zarobić. My od samego początku zakładając sobie w jaki sposób będziemy udzielać tej pomocy określiliśmy sobie pewne kryteria, od których nie będzie odstępstwa. Jednym z tych kryteriów jest to, że współpracujemy tylko z organizacjami, które są przez nas potwierdzone i zaufane, stąd moje bardzo szybkie wizyty w Mościskach czy we Lwowie. Chcieliśmy być pewni, że ta pomoc wysyłana na Ukrainę trafi w to miejsce, gdzie ma trafić. W tej chwili operujemy tylko na takich uwiarygodnionych kontaktach i wiemy, że np. za pomoc wysyłaną do Lwowa odpowiada pani Natalia, radna rady Lwowa i jednocześnie szefowa komisji budżetu i jesteśmy pewni, ze nasza pomoc nie jest rozkradana i trafia do potrzebujących. Podobne kontakty mamy w Truskawcu, Kamieńcu Podolskim i Drohobyczu. Przez te miasta kierujemy pomoc na całą Ukrainę, bo centrum we Lwowie wysyła tę pomoc gdzie potrzeba. Zaopatrujemy też szpitale i nasz punkt medyczny po drugiej stronie granicy, ale tiry z pomocą od nas wyjeżdżają też w Polskę do innych ośrodków, które pomagają uchodźcom.
Bardzo chcemy dbać o to, żeby każda osoba, która powierza nam jakiekolwiek dary, była pewna, że trafiają one do potrzebujących.