Trwa wyjaśnianie przyczyn nieszczęśliwego finału interwencji policyjnej w Radymnie na Podkarpaciu. W ubiegły poniedziałek, podczas niej śmierć poniósł zatrzymany przez policjantów 42-letni mieszkaniec Radymna.
Policyjna interwencja była efektem telefonicznego zgłoszenia o tym, że mężczyzna jest agresywny i może mieć przy sobie niebezpieczne przedmioty. Do tragedii doszło w sklepie na osiedlu Jagiełły w Radymnie. Według relacji świadków Krystian S. został powalony i przyduszony przez policjantów, po czym stracił przytomność. Reanimacja rozpoczęta przez policjantów i kontynuowana w karetce nie przyniosła rezultatu.
Jak podkreśla Beata Starzecka , z-ca Prokuratora Okręgowego z Prokuratury w Przemyślu: mężczyzna ten był już wcześniej znany policjantom nie tylko z interwencji, ale i z postępowań karnych.
- Należy pamiętać o tym, że funkcjonariusze policji zostali wezwani do osoby, która miała być osobą niebezpieczną. Która to osoba miała posługiwać się narzędziem w postaci siekiery. W toku dalszych czynności został znaleziony łom i młotek – mówi prokurator Starzecka – nie była to pierwsza interwencja podejmowana wobec pokrzywdzonego, Krystiana S. Dyżurny policji wysyłając funkcjonariuszy na interwencję, wysłał ich w składzie zwiększonym, bo zdawał sobie sprawę z tego, że może dojść do zdarzeń nieprzewidywalnych i niebezpiecznych. Policjanci podejmując się tej interwencji mieli świadomość tego, że wobec Krystiana S. były wcześniej prowadzone nie tylko interwencje, ale też postępowania karne.
Nie ma zarzutów dla policjantów
Policjanci, którzy brali udział w tej feralnej interwencji nie usłyszeli na razie żadnych zarzutów, bo nie ma ku temu podstaw. Jak powiedziała nam prokurator Starzecka: „Prokuratura musi mieć pełny obraz sytuacji”, a do tego brakuje jeszcze badań histopatologicznych, badań krwi oraz opinii biegłych z zakresu techniki i taktyki policyjnej, którzy wypowiedzą się co do tego, czy ucisk obezwładniający na szyję powinien zostać zastosowany, czy też nie. Czy funkcjonariusze policji przekroczyli swoje uprawnienia.
Póki co prokuratura dysponuje wynikiem sekcji zwłok. Opinia jaka została na jego podstawie wydana ma na razie charakter wstępny i wymaga uzupełnienia o dodatkowe wyniki badań:
- Biegły rozpoznał na ciele denata obrażenia o charakterze zewnętrznym, które nie miały związku z jego zgonem. Było to niewielkie otarcie i zasinienie w okolicy ramienia. Po otwarciu zwłok okazało się, że denat ma obrażenia narządów wewnętrznych w postaci przekrwień mózgu, opon mózgowych, przekrwienia płuc i serca. Oprócz tego były wylewy krwawe krtani, w okolicy torebki tarczycy, a także złamanie rożka kości gnykowej. W ocenie biegłego wynik sekcji zwłok z uwzględnieniem obrażeń wewnętrznych narządów szyi, które noszą cechy duszenia, bezpośrednią przyczyną zgonu było zatrzymanie krążenia w mechanizmie zadławienia. Do zgonu mężczyzny przyczyniło się zastosowanie ucisku na szyję, jakim był chwyt obezwładniający zastosowany przez funkcjonariusza w czasie interwencji. Trwał on około 70 sekund. Uwzględniając krótki czas stosowania tego chwytu nie sposób nie wspomnieć o tym, że do zgonu mogły się przyczynić choroby mężczyzny, spożyte środki i alkohol, co do których jeszcze prokuratura nie ma wiedzy – powiedziała Radiu ESKA Beata Starzecka – zastępca Prokuratora Okręgowego w Przemyślu.
Prokuratura Okręgowa w Przemyślu bada sprawę.