Gemma bizantyjska to niewątpliwie jeden z najbardziej tajemniczych eksponatów Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, ponieważ do dziś nikt nie wie w jaki sposób trafiła na ziemie przemyskie. Podobne amulety były wytwarzane w czasach starożytnych w Mezopotamii, Egipcie, Grecji i w Rzymie i pełniły funkcje religijne i magiczne.
Jej pojawienie się na nadsańskich ziemiach może mieć związek z istniejącym w czasach średniowiecza szlakiem handlowym, ale historycy nie wykluczają też innych możliwości. Gemma została przypadkowo odnaleziona w 1897 roku przez małą dziewczynkę, Hanię Szumańską, która bawiła się przy ulicy Władycze. W racji tego, że wówczas budowano tam szpital twierdzi się, że mogła zostać przywieziona na plac budowy wraz ze żwirem wydobytym z Sanu, jednak dość dobry stan amuletu nie wskazuje na to, by miał on przez wiele wieków spoczywać gdzieś na dnie rzeki, a przy Władycze do XVIII wieku stała też cerkiew prawosławna. Być może również w tamtym miejscu w średniowieczu istniało inne miejsce kultu religijnego. Po znalezieniu gemmy, Hania podarowała ją za garść cukierków swojemu bratu, ten zaś sprzedał ją Kazimierzowi Osińskiemu, który od razu dostrzegł w tym niezwykłym przedmiocie potencjał i to właśnie w roku 1909 zainspirowało go do stworzenia jednej z najstarszych placówek muzealnych w Polsce, Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej.
Magiczna gemma
Gemma zachwyca swym hipnotyzującym wyglądem. To owalny półszlachetny zielony kamień heliotropu poprzetykany czerwonymi i żółtymi żyłkami. Jej zdobienie wskazuje na magiczne przeznaczenie; z jednej strony wyryto wizerunek Matki Boskiej, a wokół niej magiczne zaklęcie: „Hystero czarna uczerniona, uspokój się jak wąż, ucisz jak morze, ułagodź jak owieczka i jak kot odpocznij”. Z drugiej strony umieszczono głowę meduzy z ośmioma promieniście rozchodzącymi się wężami, a nad nią … symbol krzyża. Połączenie dwóch religii, pogańskiej i chrześcijańskiej oraz treść zaklęcia wskazuje na przypisanie klejnotu kobietom, ponieważ w czasach średniowiecznych Hysterę kojarzono z macicą, dlatego przyjęło się twierdzenie, że gemma miała chronić kobiety w ciąży i w połogu, a także ich dzieci. Połączenie meduzy z Matką Boską wskazuje też na magiczne właściwości gemmy i tą właśnie cechą w czasie II wojny światowej bardzo zainteresowani byli Niemcy, którzy mieli nadzieję na wejście w posiadanie i tego cennego skarbu. To im się nie udało dzięki lojalnej i pomysłowej pracownicy muzeum, Anieli Leśniak, która przechowywała gemmę w swoich włosach! Nosiła ją ukrytą w koku i w ten sposób gemma pozostała w Przemyślu. Dziś gemmę bizantyjską możemy podziwiać na wystawie muzealnej, jest umieszczona na szklanym postumencie w dość imponującej gablocie, co dodaje jej splendoru. Warto się wybrać i ją obejrzeć, bo podobne gemmy znajdują się tylko w trzech kolekcjach muzealnych na całym świecie: w Efezie, Maastricht i właśnie w Przemyślu!